Bioenergoterapia a Kościół
Od kiedy zacząłem interesować się bioenergoterapią, tego typu pytanie czy wątpliwość dochodziło do mnie z tej czy innej strony. Dziś kiedy zajmuję się bioenergoterapią profesjonalnie, widzę że ten problem nadal poruszany jest w przestrzeni informacyjnej. Skoro tak się dzieje, oznacza to, że powstały w tym obszarze wątpliwości, które warto rozwiać.
Oczywiście mógłbym krótko stwierdzić, że taki problem czyli jakakolwiek kolizja bioenergoterapii z Kościołem czy szerzej z religią nie istnieje, ale wątpliwości to nie rozwieje skoro już z jakiegoś powodu powstały. Ludzie po prostu o to pytają, bo boją się czy aby korzystanie z tego rodzaju terapii nie jest sprzeczne z ich poglądami czy poglądami Kościoła.
W mojej ocenie źródeł tego problemu jest kilka. Pierwsze źródło to niewiedza. Niewiedza jest zjawiskiem, które w każdym obszarze życia prowadzi do błędnych przekonań, a te z kolei do błędnych działań czy uprzedzeń. Niewiedza przynosi szkodę często większą niż gniew czy zazdrość, gdyż nie jest oparta na żadnej logice i jako taka nie posiada ograniczeń.
Wychodząc z założenia, że bioenergoterapia jest techniką terapeutyczną polegającą na oddziaływaniu na system energetyczny człowieka, zwierzęcia czy rośliny w celu uzyskania efektów terapeutycznych, zasłona niewiedzy zaczyna powoli opadać. Oczywiście by to robić trzeba posiadać uzdolnienia oraz wiedzę dotyczącą energii subtelnych. Ta z kolei dostępna jest w książkach zarówno opisujących techniki oddziaływania w bioenergoterapii, jak również tych opisujących świat z perspektywy fizyki kwantowej. Jeżeli uczynimy ten krok, krok w kierunku poznania tej materii, wszystko staje się jeszcze prostsze.
Zasada powstawania wątpliwości i mylnych przekonań jest prosta. Jeżeli nie rozumiemy jak coś działa zaczynamy budować teorie o niesamowitości, niezwykłości, dodajemy do tego szczyptę czynnika nadprzyrodzonego, którego z reguły sami nie rozumiemy i już mamy gotowy przepis na magię czy chociażby nieznanego pochodzenia podejrzany duchowy wpływ. Taka interpretacja dotyczyła kiedyś różnych zjawisk. Od trzęsień ziemi poczynając, poprzez zaćmienia słońca czy księżyca, a kończąc na zjawisku powodzi, suszy czy pladze szarańczy. W takich momentach zachwiania ludzkiego rozpoznania zjawisk pojawia się Interpretator/Wyrocznia. Myślę tu o instytucji Kocioła, który co należy podkreślić nieoficjalnie, wpycha bioenergoterapię do obszaru sztuczek magicznych czy okultyzmu lub co gorsza diabelskiego wpływu. Moim zdaniem bierze się to właśnie z niewiedzy oraz pychy jak również chęci zawładnięcia wszystkim co niematerialne lub mało poznane. Oczywiście wszystko to dzieje się nieoficjalnie, bowiem Kościół nigdy oficjalnie nie skrytykował tej techniki terapeutycznej w postaci jakiegokolwiek stanowiska, czy nakazu lub zakazu. Nie ma również żadnego materiału źródłowego z obszaru teologii, który bioenergoterapię krytykuje. Krytyka jest więc pozbawiona podstaw, jest nieoficjalna co w mojej ocenie jest pokrętne, a nawet nieuczciwe, bo w zasadzie jej nie ma, a jest. Życie pokazuje często inną stronę zjawiska kiedy o pomoc w postaci bioenergoterapii zwracają się osoby duchowne za zgodą swoich przełożonych lub w tajemnicy przed nimi. Historia pokazuje również przypadki kiedy osoby duchowne same zajmowały się tą dziedziną z bardzo dobrym skutkiem.
Innym źródłem nieporozumień jest często postawa samych terapeutów. Wynika ona głównie z pychy. Aby pracować z energiami subtelnymi trzeba stać twardo na nogach i być stabilnym pod względem emocjonalnym, mentalnym i każdym innym. Trzeba być po prostu silnych człowiekiem, który pamięta, że posiada ego i potrafi je kontrolować. Czasem dzieje się tak, że pod wpływem sukcesów terapeutycznych, bądź chciejstwa popartego tanim marketingiem, u terapeuty budzi się mesjanistyczne spojrzenie na świat i pacjentów. Zaczyna wtedy podczas terapii mówić o Bogu, stawać się jego „oficjalnym przedstawicielem” i jednocześnie czyni sobie sam ze swoich pacjentów grono wyznawców. Stąd jedynie krok do tworzenia sekty i tak często niestety dzieje się w otaczającej nas rzeczywistości. W takim „wydaniu” bioenergoterapii trudno pacjentowi zachować spokój i zrozumiałe, że pojawiają się wątpliwości natury religijno-duchowej. Gdy Kościół widzi takie postawy zaczyna je krytykować i trudno mu się dziwić. Bądźmy obiektywni.
Jak w każdym obszarze działania człowieka, w każdej aktywności dobrze odrzucić skrajności i ekstremizmy. Bioenergoterapia nie jest w jakikolwiek sposób związana z taką czy inną religią. Nie jest w żaden sposób od niej zależna i nie wchodzi w konflikt z żadnym systemem religijnym czy filozoficznym. Nie jest również w opozycji do medycyny i powinna z nią współpracować jak tylko to możliwe. Bioenergoterapeuta natomiast nie jest mesjaszem, guru czy przewodnikiem duchowym dla pacjentów. Nie tworzy z nich grona wyznawców i poprzez skuteczną terapię stara się im pomóc by jak najszybciej zniknąć z ich życia. Każda terapia ma bowiem spełnić swoją rolę i zakończyć się. Wtedy jest terapią.
Autor: Mariusz Łabęta
Umów się na wizytę 570155000